Jedno z ostatnich orzeczeń Sądu Najwyższego (I CSK 469/14) jest doskonałym przykładem działania zasady ignorantia iuris nocet (nieznajomość prawa szkodzi). Przyszła spadkodawczyni sporządziła testament, a jego wykonanie powierzyła przyjaciółce.
Spadkodawczyni we własnoręcznym testamencie (przypominamy, że musi być od początku do końca napisany pismem ręcznym) dokładnie rozdysponowała swój majątek – poleciła sprzedać mieszkanie, postawić dwa nagrobki, wykupić miejsca na cmentarzu i poinstruowała wykonawcę co do swojego pochówku. Pozostałe po niej pieniądze trafić miały do w/w przyjaciółki – wykonawcy testamentu.
Testamentem zainteresowało się miasto stołeczne Warszawa. Przepisy regulują bowiem, że spadki nieodziedziczone przez bliskich albo wskazanych w testamencie trafiają w ręce gminy. I tu powstał problem – testament teoretycznie istniał, ale spadkodawczyni nie powołała w nim spadkobiercy.
Sądy obu instancji oraz Sąd Najwyższy uznały zatem, że skoro dokument nie zawierał najważniejszej dyspozycji – powołania spadkobiercy, to testamentem był jedynie formalnie. Ostatecznie Sąd uznał, że spadkodawczyni testamentu nie zostawiła, a spadkobiercą ustawowym po niej, zgodnie z przepisami, została gmina.
Jak widać, prawo spadkowe, pomimo że dotyka niemalże każdego, jest problematyczne. Rozrządzenia na wypadek śmierci warto zatem konsultować ze specjalistami.
Jeśli macie Państwo pytania dotyczące prawa spadkowego zachęcamy do kontaktu z Mecenasem Maciejem Krotoskim (maciej.krotoski@krotoski-adwokaci.pl).